Slawek
81,9 tys.

CAŁUN OJCA PIO

CAŁUN OJCA PIO

Pan Francesco Cavicchi, były właściciel dużego przedsiębiorstwa w Conegliano Veneto, w prowincji Treviso, poznał ojca Pio dopiero w 1967 roku. Jednak przy tej okazji, rozmawiając z ojcem, odkrył, że został przez niego ocalony w 1943 roku, podczas bombardowania w Riccione. W swoim domu trzyma osobliwy przedmiot: mający tajemnicze pochodzenie obraz ojca Pio na płótnie.

- Wielu braci kapucynów, wielu wyznawców ojca Pio, a także władze kościelne, łącznie z moim biskupem, wszyscy wiedzieli o istnieniu tego obrazu - powiedział mi. - Ale właśnie dlatego, że jego pochodzenie jest niewytłumaczalne i cudowne, polecili mi, bym przechowywał go pieczołowicie, ale nie rozpowiadał o tym wokół, aby w jakikolwiek sposób nie zagroziło to sprawie beatyfikacji ojca. Teraz jednak proces został zakończony i pozwolono mi opowiedzieć.

Pan Cavicchi trzyma obraz w jednym z pokojów swojego domu, zamienionym na coś w rodzaju małej kapliczki. Płótno, na którym wizerunek wyraźnie się odbija, jest zwykłą chusteczką, obrysowaną na brzegach charakterystycznymi paskami, typowymi dla dawnych chusteczek. Umieszczone jest między dwiema płytami szkła, oprawionymi w grubą, złoconą ramę, ustawioną na obracającej się podstawie, tak by można było widzieć wizerunek z obu stron. Przyglądam mu się uważnie. Jest to bez wątpienia portret ojca Pio. Oblicze lekko spłowiałe, przywołujące jednak w sposób nieomylny twarz zakonnika ze stygmatami. Jeśli się zbliżyć, obraz rozpływa się, niemal znika. Z większej odległości przybiera wyraźniejsze zarysy. Efekt optyczny podobny do całunu turyńskiego.
Obracając podstawę i patrząc na ten sam obraz z drugiej strony, zauważa się szczegół wprawiający w wielką konsternację: nie jest to już portret ojca Pio, twarz ta objawia wstrząsające podobieństwo do tradycyjnego oblicza Jezusa. Podstawowe rysy pozostają rysami twarzy ojca Pio, które jednak zyskują nową oprawę, fryzurę „w stylu nazaretańskim", co każe myśleć o Chrystusie. Oto co powiedział mi commendatore Cavicchi:

Tak właśnie jest. Na tej chusteczce po jednej stronie widać twarz ojca Pio, a po drugiej Jezusa, co ma oznaczać, że ojciec Pio, ze swoją tajemnicą stygmatów i cierpienia, był na tej ziemi „drugim Chrystusem".
Cała historia zaczęła się pod koniec lutego 1968 roku. Pojechałem do ojca Pio, którego znałem i spotykałem od około roku, żeby poprosić go o radę. Odbyłem podróż samochodem z żoną i przyjaciółmi. Po przyjeździe do San Giovanni Rotondo dowiedzieliśmy się, że ojciec nie czuje się dobrze i w związku z tym nie wychodzi ze swojego pokoju. Mimo to zatrzymaliśmy się na kilka dni, po czym postanowiliśmy wracać do domu.
Przed wyjazdem poszedłem do przełożonego klasztoru, żeby się dowiedzieć, czy mogę za jego pośrednictwem przekazać wiadomość ojcu Pio i dostać odpowiedź.

- Dlaczego nie porozmawiasz bezpośrednio z ojcem? - zapytał. - Jestem tu od kilku dni i go nie widziałem - odparłem.
- Wkrótce zejdzie, żeby wyspowiadać ludzi - odrzekł. I otworzywszy drzwi klauzury, wskazał mi windę, skąd miał nadejść ojciec. - Zaczekaj na niego tam - dodał.
Byłem sam, zaniepokojony. Nie wiedziałem, jak zacząć rozmowę z ojcem Pio. On miał zawsze mało czasu, więc nie mogłem pozwolić sobie na pogaduszki. Ze zdenerwowania pociły mi się ręce. Wyjąłem z kieszeni chusteczkę i ściskałem ją kurczowo w dłoniach, żeby ocierać pot. Tymczasem usłyszałem nadjeżdżającą windę. Uklęknąłem przed drzwiami. Kiedy się otworzyły, ojciec podał mi rękę do pocałowania i powiedział z uśmiechem:
- Synku, jeśli nie wstaniesz, to jak wyjdę?
To prawda. Zagradzałem przejście. Podniosłem się. On zobaczył chusteczkę, którą trzymałem w dłoni, i wziął ją ode mnie. Od razu pomyślałem: To pięknie, potem, kiedy mi ją odda, będzie to dla mnie cenna relikwia. Idąc u boku ojca, któremu towarzyszyło dwóch współbraci, zwierzyłem mu swój problem, a on jak zwykłe udzielił mi natychmiastowej i precyzyjnej odpowiedzi.
Tymczasem dotarliśmy przed drzwi wyjściowe. Na zewnątrz klasztoru był tłum oczekujący ojca. Ledwie otworzono drzwi, wiele osób podbiegło do niego, żeby go dotknąć, pocałować w rękę. Został wchłonięty przez ludzi, a ja zostałem przy wyjściu i przyglądałem się tej scenie. Zapomniałem o chusteczce, ale nie zapomniał o niej ojciec Pio. Odwrócił się do mnie i pokazując chusteczkę, spytał:

- Chłopcze, a tego nie weźmiesz?
- Ach, tak, dziękuję - wybełkotałem.
On wejrzał mi w oczy, rozłożył chusteczkę, przeciągnął nią po twarzy, niemal jakby chciał zetrzeć hipotetyczny pot, którego nie mogło tam być, jako że była zima, po czym oddał mi ją. Był to z jego strony oczywisty gest czułości wobec mnie. Odbierając z rąk ojca ową chusteczkę, byłem głęboko poruszony i rozumiałem, że zrobił mi wielki prezent.
Na chusteczce nie było wówczas żadnego śladu, żadnego obrazu. Była to po prostu zgnieciona chusteczka. Ale znalazła się w rękach ojca Pio, dotknęła jego twarzy i dla mnie stała się wyjątkową relikwią. Po powrocie do hotelu opowiedziałem całą historię żonie i ona też była bardzo szczęśliwa, że mamy ten przedmiot. Już w domu przechowywaliśmy ją z wielkim staraniem. Nosiłem ją zawsze ze sobą, niczym talizman. Wkładałem ją do kieszonki marynarki i często pokazywałem przyjaciołom, opowiadając jej historię. Wszyscy dotykali jej ze czcią i zbiegiem czasu chusteczka nabrała brzydkiej barwy, wydawała się brudna.

23 września 1969 roku przypadała pierwsza rocznica śmierci ojca Pio i pojechałem na pielgrzymkę do San Giovanni Rotondo z żoną i innymi wiernymi z Conegliano. Jechaliśmy autokarem w nocy. Do San Giovanni dotarliśmy o piątej rano. Czułem wielkie zmęczenie, dużo silniejsze od tego, jakie zazwyczaj odczuwałem podczas innych podróży. Zostałem przez chwilę, aby pomodlić się w krypcie kościoła przy grobie ojca Pio, ale potem, nie mogąc pokonać senności, wszedłem do górnego kościoła i usiadłem w bocznej ławce, żeby odpocząć.
Po kilku chwilach zasnąłem. Przyśnił mi się ojciec Pio. Zobaczyłem, jak schodzi z głównego ołtarza i idzie w moją stronę. Uśmiechał się. Stanąwszy naprzeciwko, rozchylił habit i pokazał mi ranę na klatce piersiowej. - Dotknij jej - powiedział. Nie chciałem, bałem się, że zadam mu ból. Ale on nalegał: - Dotknij jej. - Wtedy zagłębiłem palce w ranę. Kiedy je wyjąłem, pobrudzone były czymś w rodzaju białej lepkiej patyny. Próbowałem instynktownie oczyścić je, ale nie wiedziałem gdzie. Nagle pojawił się kawałek białej tkaniny, coś w rodzaju chusteczki, i w tę chusteczkę wytarłem palce. Jednak ta biała patyna pozostawiała na chusteczce czarne ślady. A ja, nie wiem dlaczego, przesuwając po niej opuszkami palców, naszkicowałem prosty wizerunek ojca Pio. Spojrzałem na zakonnika, ale zniknął.
W owej chwili ktoś mnie obudził. To była moja żona.

- Jesteś bardzo zmęczony - powiedziała.
- Ale już odpocząłem— odparłem i dodałem: - Idę na dwór obmyć twarz.
W głębi dziedzińca kościelnego była mała fontanna, która teraz została przeniesiona w inne miejsce. Wiele osób brało z niej wodę, żeby ugasić pragnienie, ale także dlatego, że uznawana była za „wodę ojca Pio". Podszedłem, zamoczyłem ręce i twarz, i wyjąłem z kieszeni chusteczkę, żeby się wytrzeć. Zamiast zwykłej chusteczki przez pomyłkę wziąłem chusteczkę podarowaną mi przez ojca Pio.
Jakaś kobieta, która stała naprzeciw mnie, powiedziała:

Proszę pana, jaka brudna jest pańska chusteczka. Chce pan, żebym ją uprała?
Spojrzałem na chusteczkę i zobaczyłem, że jest prawie czarna i poplamiona.
- Tak, upierzmy ją - powiedziałem. Wymówiwszy te słowa, dziwiłem się swojej decyzji, bo moja żona wielokrotnie chciała chusteczkę uprać, a ja jej nigdy na to nie pozwoliłem
Kobieta podeszła i zaczęła wylewać na chusteczkę wodę ze swojej butelki. Ja płukałem ją w dłoniach. Nagle kobieta zaczęła krzyczeć: -
Ojciec Pio, ojciec Pio!
- Gdzie? - zapytałem.
- Tu, na chusteczce - powiedziała, nie przestając wrzeszczeć.
Nadbiegli ludzie. Przeraziłem się. Poprzedniego dnia jakaś kobieta, która krzyczała w kościele, że widzi ojca Pio na stopniach ołtarza, została zabrana przez karabinierów i zaprowadzona do kwestury.
- Nie ma tu nic do oglądania - powiedziałem.
Schroniłem się w kościele i po krótkim czasie wróciłem do hotelu. Kiedy znalazłem się w pokoju, przyjrzałem się chusteczce. Widziałem rozrzucone czarne znaki, podobne do tych, jakle kreśliłem we śnie. Mogły przywodzić na myśl ludzkie oblicze, ale nie były wyraźne. A ja, choć rozumiałem, że coś dziwnego dzieje się wokół tej chusteczki, nie chciałem być oszukany. Dlatego nic nikomu nie powiedziałem. Nawet żonie.
Przed pójściem do łóżka rozłożyłem chusteczkę do wyschnięcia na komodzie. Rano modliłem się do ojca Pio, żeby „pozwolił mi zrozumieć" znaczenie znaków, które pojawiły się na chusteczce. Poprosiłem go też, żebym mógł zwierzyć się żonie. Poczułem od razu silny zapach, który zinterpretowałem jako pozwolenie na rozmowę z żoną.
Kiedy wracaliśmy do hotelu, opowiedziałem jej, co się wydarzyło. Po wejściu do pokoju wziąłem chusteczkę i rozłożyłem jej przed oczami. - Co widzisz? -
zapytałem.
- Twarz Jezusa - odpowiedziała.
- Jak to Jezusa, to ojciec Pio - odparłem.
Nie, dla mnie to twarz Jezusa.
Spojrzałem i zorientowałem się, że pokazałem żonie obraz inny od tego, który ja widziałem. Odwróciłem chusteczkę i po drugiej stronie było oblicze ojca Pio, złożone z tych czarnych niespójnych znaków, które zauważyłem również poprzedniego wieczoru, ale teraz twarz jawiła się wyraźnie i ze szczegółami. Nocą utworzyły się zatem na chusteczce te dwa tajemnicze obrazy, osobne i różne, które przypominały oblicze Jezusa i ojca Pio.
Byłem oszołomiony i przerażony. Nie wiedziałem, co mówić ani co robić.
Naradziłem się z kilkoma zakonnikami. Wszyscy, widząc obraz byli zdumieni , ale potem mówili, żebym trzymał go w ukryciu. Po powrocie do Conegliano rozmawiałem również z moim biskupem, ale on też doradził mi milczenie. Obawiał się, że może to wywołać fanatyzm i zaszkodzić sprawie beatyfikacji.
A ja posłuchałem. Cały czas trzymałem ten obraz w ukryciu. Pokazywałem tylko tym osobom, które miały upoważnienie od braci kapucynów. Ale, jak powiedziałem, teraz mam pozwolenie, żeby pokazać chusteczkę. Byłoby ciekawe poddać ją jakiemuś badaniu naukowemu, żeby zrozumieć, jak powstał ten obraz.
Slawek
W Watykanie znajdują się aktualnie relikwie Ojca Pio.
www.facebook.com/media/set/Więcej
W Watykanie znajdują się aktualnie relikwie Ojca Pio.

www.facebook.com/media/set/
Anja39
👍
wojciechowskikrzysztof
🤗 😇 👍
zwirko elzbieta
Piękna historia i mój ulubiony święty Ojciec Pio.Tylko jeden raz ,dwa lata temu dane mi było odczuć w pokoju modlitwy, zapach Tego świętego ,niezapomniany do dziś.Dziękuje bracie Sławku za te publikacje.Pozdrawiam .Szczęść Boże.
Alicja Snaczke
Sławku, serdecznie dziękuję Ci za umożliwienie poznania historii, którą przedstawia Pan Francesco Cavicchi.
Zdarzenie, które bezpośrednio łączy się z św. Ojcem Pio z Pietrelciny. Świętego, który dla mnie jest znakiem naszych czasów. Historia ta potwierdza niezwykłość św. Ojca Pio, która już za Jego ziemskiego życia była jednym wielkim wołaniem o wierność, Jezusowi Chrystusowi, naszemu Panu.
Engel44
Warto sie zapoznac: O Ojcu Pio:
Wiedza nadprzyrodzona
Wiedza nadprzyrodzona o.Pio
Engel44
Dzieki Slawku za te publikacje, to bardzo ciekawe.
Slawek
Szukałem w internecie na ten temat, ale znalazłem tylko strony obcojęzyczne:
www.ilmediterraneo.it/…/su-un-fazzolett…
it.cathopedia.org/wiki/File:Francesco_…
Obraz całunuWięcej
Szukałem w internecie na ten temat, ale znalazłem tylko strony obcojęzyczne:
www.ilmediterraneo.it/…/su-un-fazzolett…

it.cathopedia.org/wiki/File:Francesco_…
Obraz całunu