karol89
karol89

Wystąpienie z Kościoła w Niemczech ( Szwajcarii) i jego konsekwencje …

Pomyślmy w których krajach więcej ludzi rezygnuje z wiary, więcej kościołów jest pustych, zamkniętych, zamienionych w muzea/kawiarnie. W tych gdzie człowiek sam według swojego sumienia daje jałmużnę na szczytne akcje charytatywne swojej parafii, czy w tych gdzie panuje zasada "Płać haracz, a jak nie to gorzko pożałujesz, pójdziesz do więzienia albo do piekła".
Gdybym był kapłanem na pewno bym …Więcej
Pomyślmy w których krajach więcej ludzi rezygnuje z wiary, więcej kościołów jest pustych, zamkniętych, zamienionych w muzea/kawiarnie. W tych gdzie człowiek sam według swojego sumienia daje jałmużnę na szczytne akcje charytatywne swojej parafii, czy w tych gdzie panuje zasada "Płać haracz, a jak nie to gorzko pożałujesz, pójdziesz do więzienia albo do piekła".

Gdybym był kapłanem na pewno bym się oburzył na takie słowa, ale taka jest prawda, że ludzie rezygnują z wiary widząc w tym wymuszającym układzie hipokryzję i patrząc na kościół jako na potwora rządnego ich kasy, danej nie z dobrej woli a przymusem i groźbą piekła.

Religia jest tak intymną sprawą, że człowiek zapytany przez urzędnika w co wierzy i jeśli wierzy w boga to nałożona na niego zostanie opłata czuje się ukarany, pogwałcony, zmuszony do czegoś wbrew woli.

W Austrii taki podatek wprowadzili Hitlerowcy żeby właśnie powyższe uczucia w ludziach wzbudzić i uzależnić kościół od państwa. Podatek wycofano aby kościół pozostawał niezależny od państwa. I takie rozgraniczenie świata świeckiego od duchowego jest dobre.

Niedawno papież apelował o to żeby księża nie wywieszali cenników za sakramenty lub ile kosztuje msza za kogoś, bo przez takie zachowania ludzie odwracają się od kościoła, odbierają to jako chciwość, odbierają jak sprzedaż odpustów.

Jestem świadom że takie stanowisko spotka się z zaprzeczeniem, oskarżeniem m.in. "o religii się nie dyskutuje, jak ktoś nie płaci to jest chciwy i nie zasługuje aby być pochowanym czy zbawionym, dostanie ekskomunikę". na to druga osoba odpowie "A właśnie że nie, to kościół jest chciwy bo chce dostać owoc mojej pracy, a może to niech kościół mi rozda kosztowności bo kościół powinien służyć ludziom z pokorą zamiast gromadzić bogactwa w tak rażący sposób i prędzej wielbłąd przejdzie przez ...."

Ludzie rezygnujący z przynależności do kościoła mówią że nadal wierzą w Boga i się z nim przyjaźnią, niezależnie od tego co ustalił jakiś sobór, jak przedstawił intepretację słów wypowiedzianych przez Jezusa zanim jeszcze zaczęto budować kościoły katolickie. Nie czują w swoim sumieniu że niepodporządkowanie się do płacenia przymusowej daniny sprawia że Bóg gorzej na nich patrzy. Również uważają, że zaglądanie przez państwo w czyjąś wiarę jest pogwałceniem intymności tak samo jakby państwo zaglądało komuś w majtki.

Co do cudzoziemców którzy dostaną np pracę na rok, która jest dla nich wielka szansą zaoszczędzenia trochę grosza dla rodziny zanim wrócą do swojego kraju:

Cudzoziemcy często mówią tylko w swoim języku i po angielsku, a to wystarcza żeby porozumieć się w miejscu pracy, ale nie znają języka lokalnego na tyle dobrze by móc korzystać z usług i infrastruktury kościoła (które to potencjalne dogodności opłacają w podatku) w danym państwie , nie znają języka obcego na tyle by wyspowiadać się lub zrozumieć kazanie lub ewangelię, czyli korzystać z nauk kościoła za które płacą w podatku, nie są aż tak mocno wierzący w kościół (choć w Boga wierzą) i nie chodzą co niedzielę do kościoła, w święta jeżdżą do własnego kraju, a ich wiara nie jest na tyle mocna jak kiedyś. W tym momencie tym bardziej nie czują się zobowiązani do płacenia podatku na parafie obcego kraju, wolą dać coś na tacę gdy pójdą na mszę w swoim kraju, w podzięce za ładne i starannie przygotowane kazanie. Dla takich ludzi chęć zrezygnowania z podatku jeśli są w danym kraju na jakiś czas jest oczywista (tym bardziej jeśli pracują w tym kraju tylko krótki czas aby zaoszczędzić na przyszłość we własnym kraju, a potem wracają do kraju w którym te same pieniądze są warte wielokrotnie więcej). Patrzą na taki taki podatek kościelny z całego roku jak na coś co pozwala w ich kraju nieraz wyżywić się przez trzy miesiace.

I tutaj włącza się myślenie "co ja jestem winien kościołowi tego kraju, u mnie się podatku na kościół nie płaci i nie ma przy tym przymusu zaciągnięcia na siebie ekskomuniki, a tutaj żeby nie płacić, muszę się wypisać z kościoła i złożyć oficjalne oświadczenie że rezygnuję z przynależności do kościoła w ogóle (nie tylko w tym kraju), a nawet z chrztu, z możliwości pochówku nawet jeśli wrócę z powrotem do swojego kraju".

Stąd m.in. się biorą ateiści.